Dziś ciąg dalszy artykułu o malarstwie olejnym i tajnikach warsztatu artysty. Było już o farbach, pędzlach, rozpuszczalnikach, teraz czas na miejsce pracy i obiecany – na początku cyklu – sposób na czyszczenie pędzli.
Czego jeszcze potrzeba (poza rzeczami opisanymi w poprzedniej części):
- Tradycyjnie potrzebujemy palety – tu nie ma co się rozwodzić.
- Ważne są też ściereczki. Sama korzystam ze starych koszulek lub innych „spadów” bawełnianych – choćby prześcieradeł. Dobrze pociąć je na mniejsze kawałki. Wycieramy w nie pędzle podczas malowania, kiedy np. chcemy zmienić kolor. Z rozpuszczalnika korzystamy z umiarem i staramy się nie zabrudzić go jednym kolorem na początku malowania. Trzeba pamiętać, że z opisanych wcześniej środków tylko olej jest neutralny dla środowiska i dobrze by było nie zużywać ich więcej, niż to niezbędne.
- Pojemnik na rozpuszczalnik – do malowania. Dobrze sprawdzają się metalowe puszki np. po pomidorach. Z plastikowymi lepiej uważać, mogą się rozpuścić pod wpływem terpentyny lub benzyny. Jeśli zaś kończymy malowanie a coś w pojemniku zostało – też nie przykrywamy go plastikiem. Z tego samego powodu. Lepiej nada się kawałek tektury lub drewniana paleta.
- Jeśli malujecie z rozmachem lub nie macie wprawy – zabezpieczcie miejsce pracy. Rozłóżcie dookoła gazety lub folie malarską. Również na stolik z paletą i pędzlami.
- Dobrze odłożyć specjalny ręcznik do wycierania rąk po malowaniu. Jeśli nie domyjemy przez przypadek rąk po zakończeniu pracy, to farba zostanie na nim zamiast na obiciu kanapy.
- Do malowania najlepiej ubrać strój roboczy. Dopranie ubrań po farbie olejnej to droga przez mękę, a dla delikatnych materiałów proces czyszczenia może okazać się śmiertelny.
Miejsce pracy:
Idealne miejsce do malowania to widne pomieszczenie z dziennym światłem. Wystarczająco duże, by zmieścić sztalugę i móc od niej odchodzić na parę metrów podczas malowania. Oczywiście, mało kto może sobie pozwolić na takie luksusy w domu. Najważniejsze, by malowany obraz był w pionie. Jeśli nie mamy miejsca na dużą sztalugę, można zainwestować w małą, do postawiania na stoliku. Albo w ogóle z niej zrezygnować i oprzeć podobrazie o coś, choćby ścianę. Byle było stabilnie.
Zdecydowanie lepiej malować na stojąco i co chwila odchodzić od pracy. Bez tego łatwo koncentrować się tylko na szczegółach lub małych fragmentach. Taki błąd spowoduje, że będziemy mieć wspaniale namalowane detale, z których każdy będzie jak z innej bajki. Lepiej odpuścić sobie szczegóły, ale patrzeć na obraz całościowo.
Mycie pędzli:
Jeśli tego nie zrobisz, albo zrobisz niedokładnie, pędzle będą do wyrzucenia. W teorii niby powinno się dać, ale w praktyce nigdy nie udało mi się uratować raz zaschniętego pędzla. Sprawa jest tym cięższa, że obrazy olejne można malować nawet kilka dni (szczególnie, jeśli chcemy by spodnia warstwa podeschła przed położeniem kolejnej). Pędzle należy czyścić po każdym użyciu. Magicznie farba na nich schnie szybciej, niż na obrazie. Łatwo o tym zapomnieć. Jak to zrobić?
- Dokładnie wycieramy nadmiar farby w ściereczkę lub szmatkę. Ręcznik papierowy sobie odpuśćmy – najpewniej się porwie i będziemy musieli pozbywać się z włosia jego skrawków.
- Zasadnicze mycie można robić na dwa sposoby. Pierwszy to czyszczenie pędzli rozpuszczalnikiem. To łatwiejsza metoda, ale zużywa dużo rozpuszczalnika.
Możemy też wykorzystać mydło (najlepsze będzie zwykłe mydło w kostce). Mydlimy rękę, a następnie kręcimy na niej kółka wstępnie oczyszczonym pędzlem. Przypomina to wyrabianie piany do golenia. Po chwili zmywamy pianę i płuczemy pędzel. Powtarzamy wszystko tak długo, aż piana będzie biała, bez dodatku farby.
Druga metoda jest bardziej czasochłonna i wymaga umycia zlewu. Jak widać, nie ma ideałów.
- Na zakończenie osuszamy pędzle ściereczką i odkładamy do wyschnięcia.
W kolejnej części wreszcie przejdziemy do malowania. Zapraszam niedługo.
Propozycję przygotowała Agata
Wykorzystano fragmenty obrazów Agaty Dżułyńskiej-Krupy.