– Mamusiu, potrzebne mi nowe okulary.
No jakby słabo mi się zrobiło. Że już? Przecież ledwo pół roku temu robiłyśmy okulary, idealnie dobrane, dopasowane, miały skorygować wadę wzroku. A tu zamiast lepiej jest gorzej?!
– A te co? Źle w nich widzisz, za małe się zrobiły? O co chodzi?
– No jak zwykle nic nie rozumiesz. Ja nie potrzebuję okularów do patrzenia, tylko do wyglądania. Takich z papieru. I Dominika też potrzebuje. Nie możemy się bawić bez okularów. To znaczy, bo ja mam, ona nie, a przecież słonecznych nie założy, bo nic nie będzie widziała. Musimy sobie zrobić.
– To róbcie.
– No zrobimy, ale musisz nam pomóc. My tylko wiemy, jakie chcemy, ty nam musisz powiedzieć, jak to się robi. I musimy wziąć ten pastelowy papier, ten ładny co laurkę z niego robiłam. Będzie najlepszy.
No to początek mamy.
Teoretycznie okulary robi się łatwo. Trzeba je wyciąć i pokolorować. I gotowe. Teoretycznie. Bo teoria teorią, a życie życiem.
– Jakie te wasze okulary mają być?
– Moje serduszkowe.
– A moje gwiazdkowe.
Z serduszkowymi było łatwo. Chyba każdy umie złożyć kartkę na pół i wyciąć symetryczne serce. Każdy dorosły. Bo oczywiście ja musiałam to zrobić. Potem jeszcze tylko w tym sercu drugie serce i prosty szablon gotowy. Jedna panienka wzięła się za odrysowywanie na papierze pastelowym.
Z gwiazdką było trudniej. Przyznaję bez bicia – nawet ja poległam. Za nic ta gwiazdka nie chciała wyglądać tak równo i ładnie jak powinna, a przecież nie może być byle jaka.
Postanowiłam negocjować.
– Trudna ta gwiazdka, uparcie krzywo wychodzi. Musi być gwiazdka?
– A co mam innego zrobić?
– Nie wiem, pokombinuj. Co może być innego?
– Kokarda! Kokarda jest łatwa i umiem.
Ufff.
Kokarda faktycznie jest łatwiejsza do narysowania.
Najpierw szablon, na zwykłym papierze z bloku rysunkowego. Za punkt odniesienia służyły prawdziwe okulary mojego dziecka i szybko okazało się, że kokarda jest za duża. Dużo za duża.
– To co teraz? Nową mam rysować?
– Nie musisz, weź gumkę i zetrzyj te za duże kawałki.
Tak między nami: dłużej trwało ścieranie niż potencjalne rysowanie na nowo, ale nie łudźcie się, nie namówicie dzieci do zrobienia czegoś od nowa, to najgorsze co można im zaproponować. Na szczęście nasza gumka Grand jest naprawdę super, coś w stylu tradycyjnej „myszki” koloru nie ma, zapachu nie ma, za to moc ma naprawdę potężną. I nie zostawia brzydkich śladów po wytarciu.
Przy okazji warto powiedzieć kilka ciepłych słów o ołówku. Właściwie nie wyróżnia się niczym poza trójkątnym kształtem, ale właśnie dlatego go lubię. Poręczny, wygodnie układa się między palcami, naturalnie wymuszając prawidłowe trzymanie. Idealny dla małych dzieci, które dopiero uczą się trzymać kredki, ale i te starsze go polubią. Choćby za twardy grafit. Jakby go nie naciskać, nie łamał się przy rysowaniu.
Zauszniki od okularów panienki odrysowały od… okularów oczywiście. Nie było sensu udawać, że wiemy, jakie muszą być na długość. Za to nie wykluczam, że za drugim razem zaproponowałabym im narysowanie grubszych, lepiej by wyglądały. Ale te cienkie też bardzo dobrze się sprawdziły. Przy rysowaniu zauszników trzeba pamiętać, że muszą być prostopadłe do oprawek, żadnych skosów, bo nie będą się później składać. Dlatego same okulary muszą być narysowane na środku kartki, inaczej zauszniki się nie zmieszczą i nic z tego nie będzie. To jest ten moment, gdy trzeba naprawdę uważać na dziecięcą pracę, a nawet pomóc wyznaczyć środek kartki. Można narysować cienką pionową linię, potem i tak nie będzie jej widać.
Tak naprawdę samo przygotowywanie szablonów i ich odrysowanie jest męczące. Z wycinaniem to wiadomo – one zaczęły, ja skończyłam. Co prawda moje dziecko upierało się, że wie, jak wyciąć „te środkowe dziury w kokardzie” – „trzeba sobie zaznaczyć krzyżyki, a potem je przeciąć i potem już normalnie” to jednak panienki zaczęły, a ja skończyłam.
Odrysowanie na papierze pastelowym to chwila, za to wycięcie – dokładnie tak samo, one zaczęły, ja skończyłam.
I potem wreszcie nastało to, na co obie czekały – koniec z precyzją i uwagą, zaczyna się kolorowanie.
Dałam im do dyspozycji wszystko, co miałam: różnorakie kredki, mazaki, flamastry, farby… I co? To, że obie wybrały kredki Silky Twisters, to rozumiem, ale że nawet kolory te same??? No jakby materiałów plastycznych w domu brakowało! Dobrze chociaż, że jedna kolorowała każdy fragment innym kolorem, a druga robiła bliżej nieokreślone maziaje.
Same kredki Silky Twisters uwielbiam tak samo, jak moje panienki. Są wykręcane, miękkie, dokładnie kryją, przyjemnie się nimi rysuje i bez problemu można je zmyć ze stołu. Panienki mazały, jak chciały, a ja na koniec wytarłam stół wilgotną ściereczką.
Ostatni etap to przyklejenie cekinowych gwiazdek. Do tego celu oczywiście posłużył niezawodny klej Amos.
– Ale ciociu, za dużo tego kleju, będzie brzydko.
– Nie będzie, on jak wysycha, to jest przezroczysty, nie widać go?
– Naprawdę???
Naprawdę. Dlatego można go wycisnąć całkiem sporo i przykleić gwiazdki porządnie.
– Dominika, wiesz co? Za wysoko masz ten nosek i okulary ci oczy zasłaniają. Daj, przykleimy od spodu drugi.
– Nie chcę.
– Dlaczego? Będziesz miała oczy na środku, lepiej będzie.
– Nie.
Widać taka moda, a ja się nie znam. Nie upierałam się, w końcu to jej okulary, widać tak ma być. Jednak pamiętajcie, że nosek powinien być w połowie okularów, nie wyżej.
Ostatecznie do zrobienia okularów przydały się:
- blok rysunkowy Fiorello
- artystyczny papier kolorowy pastelowy z bloku do akwareli ArtDeco
- nożyczki zwierzaki Fiorello
- ołówek Grand
- gumka do wymazywania Grand
- temperówka Fiorello
- kredki Silky Twisters Amos
- klej w płynie Amos
- cekiny-gwiazdki Fiorello
Propozycję zabawy przygotowała Ania