9 maja 2019

Slime, czyli robimy „gluta” w domu

45 minut Poziom trudności: 2/5
0 0 głosy
Ocena publikacji

– Mamo, wszyscy już zrobili slime, tylko ja nie. Najwyższy czas to zrobić.

Ta to potrafi zaskakiwać, nie ma co. 

– Co takiego? Jakie slime, z czego, o co chodzi, co to w ogóle jest?

– Taki ciągnący glut. Podobny do sprytnej plasteliny. Tylko tego się nie kupuje, to trzeba zrobić.

– Czemu trzeba?

– No bo na tym to polega. Slime się robi samemu i się cieszy, jak się uda.

– To może się nie udać?

– No może, ale ja wiem, jak to się robi i nasz się uda.

– Nasz?

– No tak, bo ty zrobisz ze mną.

– A długo to będzie trwało?

– Nie. Slime jest błyskawiczny.

Teoretycznie tak. W praktyce okazało się, że slime nie lubi kompromisów… 

Próba I 

Moje dziecko uznało, że wszystko wie i właściwie to damy radę z tym, co mamy w domu. 

Przygotowała przezroczysty klej do papieru i mnóstwo brokatu. Od babci wycyganiła kapsułki do prania, od tatusia piankę do golenia. 

Najpierw do miski trafił klej, zaraz za nim płyn do prania z kapsułki. Niestety, wymieszanie tego nie dało absolutnie żadnego efektu. Mikstura nie zgęstniała ani trochę. Dodanie pianki nic nie zmieniło. W tej sytuacji brokat został zaoszczędzony. Okazało się, że nie każdy klej nadaje się do slime. I nie każdy płyn do prania. Najlepszy, a w zasadzie jedyny słuszny, jest Perwoll. Został zakupiony i przeznaczony do próby numer dwa. 

Próba II 

Tym razem do miski trafił biały klej Amos, teoretycznie do papieru, tektury, plastiku i płótna, naszym zdaniem – do wszystkiego. Zaraz po nim moje dziecko dolało odrobinę płynu do prania. Wzięło patyczek od chińszczyzny i wszystko wymieszało. I tu okazało się wyraźnie, że nie każdy klej i nie każdy płyn połączone ze sobą dadzą efekt, o jaki chodzi. Amos z Perwollem okazały się idealnie dobraną para. Już kilkukrotne zamieszanie wyraźnie pokazało, że masa gęstnieje i staje się plastyczna. 

A skoro tak, to w ruch poszedł brokat, dodawany w różnych kolorach i porcjach. Ten moment, w którym moja córka sięga po sypki brokat, miewam pod powiekami, gdy zasypiam. Szczęśliwe dzieciństwo to takie, w którym nie brakuje brokatu, mówię Wam! 

Ostatni etap zabawy to… czekanie. Świeżo przygotowany slime bardzo ładnie ciągnie się i podnosi przy mieszaniu patyczkiem, niestety mocno klei do rąk. Ale wystarczy odczekać mniej więcej kwadrans do pół godziny, by masa stała się bardziej podobna do prawdziwego „sklepowego” gluta i sprytnej plasteliny. Można wtedy brać ją do ręki, rozciągać i patrzeć jak się kurczy, ugniatać, ubijać, „memłać”, jak to mówi moje dziecię. Czyli można robić to wszystko, co dzieci bardzo lubią. Proste, nieskomplikowane zabawki naprawdę są najlepsze. Szczególnie gdy zostały zrobione własnoręcznie! 

Niestety, domowy slim pozostawiony na powietrzu szybko obsycha. Jeśli chcecie przedłużyć mu żywot, najlepiej owińcie folią do żywności. Ale i tak nie łudźcie się – ten eksperyment powtórzycie jeszcze nie raz tego lata. 

Propozycję zabawy przygotowała Ania

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
ok. 30–40 minut (plus czas schnięcia farby i kleju) Poziom trudności: 3/5
26 października 2025
facebook linkedin twitter twitter youtube search-icon printer-icon