Nie ma to jak chore dziecko. Nie ma siły, nie ma na nic ochoty, jednocześnie nudzi się i chce coś robić. Ale co, to już nie powie, bo nie wie. Ale „mamooo wymyśl coś, bo mi się nuuuudziiiii….” to słyszałam sto razy na godzinę. Może nawet sto pięćdziesiąt.
– Chcesz porysować?
– Nie.
– Czytać?
– Nie.
– Ulepić coś?
– Nie.
– Bajkę obejrzeć?
– Nie.
– To co chcesz?
– Nie wiem.
I tak w kółko.
W końcu wymyśliłam. Przez przypadek, bo rozmazałam sok na blacie. No ale najgenialniejsze pomysły powstają przypadkiem, czyż nie?
– Chodź, będziesz robiła odciski palców.
– Po co?
– To sobie sama ustalisz.
– Ale jak to?
– Najpierw poodciskaj. No chodź.
To miała być praca – niespodzianka i dla niej i dla mnie. Sama nie byłam do końca pewna, co z tego wyjdzie i czy jej się spodoba. Ale co tam, próbować zawsze warto.
Do odcisków-niespodzianek przydały się:
- kartka z bloku rysunkowego Fiorello
- farby gwasze Maries
- drewniana paleta Maries
- kredki Silky Twisters Amos
- długopisy żelowe brokatowe Fiorello
- ołówek Grand
Krok 1
Przygotowujemy kartkę papieru. Na paletę wyciskamy farbę. Moczymy kciuk albo inny palec i odciskamy na kartce. I tak dziesięć razy. Między poszczególnymi odciskami zostawiamy miejsce, będzie potrzebne na dorysowanie różnych elementów.
Czekamy, aż farby wyschną. Gwasze schną dość szybko, ale jeśli naprawdę bardzo zależy Wam na czasie, to weźcie akwarelki. Te schną błyskawicznie.
Krok 2
To jest ten moment, kiedy trzeba uruchomić fantazję.
– To co ja mam teraz robić?
– Nie wiem, wymyśl coś.
– Ale co?
– Nie wiem, kombinuj. Masz kredki, masz długopisy, zamień te odciski w obrazki.
– Niby jak?
– Dorysuj coś do każdego odcisku. Co chcesz. Na przykład ten czarny to co to może być?
– Pająk. Tylko nogi mu dorysuję.
– Super, to ty dorysuj, ja sobie kawę przyniosę.
Potem się okazało, że drugi odcisk zamienił się w mój kubek z kawą. Rozmiarem nawet pasował. Lubię dużo.
Kolejne rysunki powstawały może nie z prędkością światła, bo jednak gorączka robiła swoje, ale z coraz większym rozmachem.
– Tutaj to dorobię jeszcze dwa białe i będzie bałwanek. Potem mu dorysuję, co trzeba.
Krok 3
– A co to jest?
– Pies, nie widzisz?
– No nie bardzo, myślałam, że głowa.
– Dobra, to ja lepiej to wszystko podpiszę, zanim o coś zapytasz.
To jest dobre rozwiązanie. Nie pytajcie dziecka, co narysowało, co zrobiło, co to miało być, a tym bardziej nie zgadujcie. Lepiej poproście o podpisanie 😉
Przy okazji chciałam zwrócić Waszą uwagę na kredki wykręcane Silky Twisters. To moi prywatni faworyci wśród kredek. Po pierwsze nie trzeba ich temperować, co samo w sobie jest niesamowitą ulgą. Po drugie, są wykręcane, a nie ma dziecka, które oparłoby się wykręcanym kredkom. Po trzecie, są bardzo miękkie, dokładnie i równomiernie pokrywają obrazek, świetnie nadają się do kolorowania dużych fragmentów, na przykład tła. Do rysowania szczegółów tak naprawdę nadają się średnio.
Ale najważniejsze jest to, że są magiczne. Wystarczy pociągnąć po rysunku wilgotnym pędzelkiem i kredki zamieniają się w farby. Rysunek wygląda jak… namalowany.
Zbliża się sezon świątecznych prezentów. Te kredki to naprawdę jest dobry pomysł, pamiętajcie o nich 😉