Skoro już było o węglu i samym rysowaniu z natury, warto zadbać o zaplecze techniczne. Można je wyrobić po prostu w kółko rysując martwe natury, ale można też zrobić parę ćwiczeń, by przyspieszyć ten proces. Powiem Wam w sekrecie, że nie jeden sprawny artysta wraca regularnie do ćwiczenia podstaw. Z rysowaniem (i malowaniem) jest jak z kondycją fizyczną. Niećwiczona regularnie się cofa, nawet jeśli łatwiej odświeżyć umiejętności, niż je nabyć.
Ćwiczenie pierwsze: rysowanie prostych linii.
Narysowanie prostej linii, szczególnie na dużym formacie, jest łatwiejsze, niż się wydaje. W zasadzie wystarczy znać jeden myk i mieć trochę praktyki. Trzeba usztywnić nadgarstek (dla wielu początkujących może być to mało intuicyjne) i rysować z ramienia.
Spróbujcie narysować poziomą linię u góry kartki. A następnie kolejną poniżej. I zarysujcie w ten sposób cały arkusz. Kiedy skończycie powtórzcie to samo, z liniami pionowymi i skośnymi. Nie ma co się przejmować, jeśli któraś linia nie wyjdzie, zawsze któraś nie wychodzi i dobrze, żeby znalazła się na próbnym arkuszu, a nie ważniejszej pracy.
Ćwiczenie drugie: koła.
Można do tego ćwiczenia wykorzystać arkusz narysowany przy ćwiczeniu prostych linii. Wybieramy któryś z powstałych kwadratów i staramy się wpisać w niego koło. Warto o tym myśleć, jak o rysowaniu półkola, tylko dwa razy. Z jakiegoś powodu łatwiej narysować półkole, niż koło. Tu tak samo, jak wcześniej: należy narysować tyle kół, ile tylko zmieści się na arkuszu.
Ćwiczenie trzecie: podstawy perspektywy.
Zastanawialiście się kiedyś, jak dokładnie zmieniają się wielkości w perspektywie? Mam na myśli sytuację, kiedy ten sam odcinek przybliża się lub oddala. Teraz spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie.
Bierzemy czysty arkusz i zaczynamy od narysowania w górnej części kartki linii horyzontu. Następnie rysujemy pionowy odcinek i prowadzimy z jego końców linie do wybranego punktu na horyzoncie. Rysujemy obok odcinek równoległy do poprzedniego, tak by przecinał lub kończył się na liniach biegnących do horyzontu. Powstał nam prostokąt w perspektywie. Rysujemy wewnątrz niego przekątne i z punktu ich przecięcia prowadzimy kolejną prostą do wybranego wcześniej punktu na horyzoncie. Podzieliliśmy nasz prostokąt i jego boczne krawędzie na połowy. Teraz najłatwiejsza część: prowadzimy linię od lewego dolnego wierzchołka prostokąta przez środek jego boku do przedłużenia górnej krawędzi, biegnącej do horyzontu. Powtarzamy te same czynności analogicznie z lewego górnego wierzchołka. Dwa punkty, które w ten sposób wyznaczyliśmy, powinno dać się połączyć pionowym odcinkiem. Jest takiej samej wielkości, jak pierwszy odcinek, tylko w perspektywie. Cały nowo powstały prostokąt jest taki sam, tylko przesunięty w perspektywie.
Skoro udało się z jeden raz, należy powtórzyć odkładanie tego odcinka po raz kolejny i kolejny, aż będziemy mieć cały szpaler. Później można spróbować wybrać bliższy lub dalszy punkt na horyzoncie, albo umieścić nasz początkowy odcinek na wysokości lub powyżej horyzontu. Wszędzie będzie działać ta sama zasada.
Więcej artykułów z tej serii znajdziesz TUTAJ
Propozycję pracy przygotowała Agata